Tytuł jest trochę na wyrost, ale działania Elona Muska
wydają się być po prostu imponujące i dawać nadzieję, że w jakiejś bliższej lub
dalszej perspektywie może nastąpić wreszcie długo oczekiwany rozwój podboju
kosmosu, a przynajmniej eksploracji naszego systemu słonecznego.
Żyjemy w czasach, kiedy nastąpił niebywały rozwój środków
komunikacji. Każdy z nas nosi w kieszeni mały komputer, który pozwala nie tylko
łączyć się z innymi na całym świecie, a nawet oglądać ich w trakcie rozmowy,
ale robić zdjęcia, zamieszczać opinie na stronach internetowych, przeglądać
najnowsze informacje na bieżąco, sprawdzić najkrótszą trasę, słuchać radia i
pewnie jeszcze z tuzin innych rzeczy, takich jak np. robienie własnego programu
telewizyjnego bez potrzeby profesjonalnego studia.
Tymczasem, jeśli chodzi o eksplorację kosmosu, nie
posunęliśmy się za daleko. Wizje z dawnych książek science-fiction, które w
naszych czasach umieszczały ludzi na księżycu, Marsie, a nawet na odległych
planetach w innych systemach słonecznych, się nie sprawdziły. Tutaj wyobraźnia
wyprzedziła możliwości techniczne. Pewnych rzeczy nie przewidziała, ale wobec
innych była zbyt optymistyczna.
I kiedy o tym myślę, zastanawiam się nad czymś, co tylko z
pozoru nie jest powiązane. Ilu bowiem wybitnych naukowców, odkrywców,
wynalazców po prostu się nie urodziło, bo nasza cywilizacja składa Molochowi
krwawą ofiarę z dzieci nienarodzonych? Idziemy ulicami, mijamy place, budynki,
pomniki i nawet nie zastanawiamy się, że być może brakuje obok nas kogoś, że
być może przy tym lub innym skrzyżowaniu mógłby stać pomnik wybitnego
wynalazcy, profesora, inżyniera, lekarza... Ale ich nie ma. Po prostu nie ma,
choć na chwilę zaistnieli. I znikli. Po cichu. Bezszelestnie. Zostawiając
dotkliwą pustkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz