Kiedy się obserwuje ostatnie wzmożenie ofensywy
LGBT-coś-tam, nie sposób nie dojść do wniosku, że ktoś dość sprytnie to
synchronizuje, a przynajmniej próbuje zgrać tak, by dokonywać wyłomów w
bastionie katolicyzmu w Polsce.
Są to różne działania, które walą jak taranem raz w jedną
bramę, raz w drugą – próbując, gdzie się uda dokonać wyłomu, przez który
mogłyby się wlewać kolejne potoki plugastwa, siejąc demoralizację i zarazę.
Jeśli „tęczowy piątek” nie wypalił, to może zażyjemy ich „mową nienawiści”.
Jeśli z „mową nienawiści” nie bardzo wyszło, to może walniemy jakąś „Kartę
LGBT+”. Jeśli to wywoła protest, to spróbujemy odwrócić uwagę innymi
działaniami. A do tego jeszcze wypromujemy partię o niewinnej nazwie „Wiosna” –
może paru durniów się na to nabierze i będziemy „robić raban” albo w sejmie,
albo w parlamencie eurokołchozu.
Tym kolejnym atakom sprzyjają media głównego ścieku. Oto
„kontrowersyjna” nie jest inicjatywa prezydenta Warszawy, ale wypowiedź pani kurator,
która broni dzieci, moralności i resztek zdrowego rozsądku. Kontrowersyjne nie
jest wprowadzanie demoralizującej edukacji seksualnej do szkół, ale wypowiedź
zdroworozsądkowo myślącej sportsmenki. To „profesor z KUL straszy zboczeniami”,
a nie zboczeńcy straszą wciągnięciem w swoje dewiacje dzieci już w wieku
przedszkolnym.
Że te działania są aranżowane, że pewnie idą za tym
konkretne pieniądze, przekonują ostatnie wydarzenia w Gnieźnie. Na sobotę 13
kwietnia zaplanowano tam pierwszy w tym mieście tzw. „marsz równości”. Paradę
homoseksualistów i demonstracje przeciwników nie otrzymały zgody prezydenta
miasta, który tłumaczył to względami bezpieczeństwa. Lobby homoseksualne
zaskarżyło decyzję do sądu, mając wsparcie Rzecznika Praw Niektórych. Sąd nie uznał
decyzji prezydenta i ta „parodia równości” się odbyła. Doszło do incydentów i
chyba właśnie o to chodziło. Bo przecież trudno uznać za zwykły zbieg
okoliczności, że ta farsa, która ma niby być bronieniem tolerancji, została
zaplanowana na 13 kwietnia w pierwszej stolicy Polski, akurat dzień przed
pierwszym Narodowym Świętem Chrztu Polski.
Wyobraźmy sobie, że któryś z krewkich, a głupawych
przeciwników homoseksualistów wykazałby się celnym rzutem i trafił butelką lub
kamieniem w głowę zwolennika dewiacji. Gdyby „tęczowy” demonstrant zmarł na
miejscu lub w szpitalu, co roku – akurat dzień przed obchodami Narodowego Święta
Chrztu Polski – mielibyśmy obchody dnia męczennika LGBT-coś-tam. Zgadnijmy: Które
święto światowe media nagłaśniałyby najbardziej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz