Trudno uwierzyć w to, że katedra Notre Dame spłonęła przez
zwykły przypadek. Zwłaszcza, jeśli były we Francji w ostatnich czasach inne próby podpalenia czy dewastacji katolickich świątyń, włączając w to świętokradztwa. Kościół, który
budowano niemal 200 lat, został zniszczony przez ogień w dobie coraz
ostrzejszych przepisów bezpieczeństwa, które regulują zarówno przepisowy strój
robotników, zakazują palenia w miejscu pracy, jak i uwzględniają, jakie
materiały są bezpieczne, a jakich nie wolno używać czy to w pracach
budowlanych, czy remontowych. Aż trudno uwierzyć, by do tego pożaru mogło dojść
właśnie w naszej, tak pewnej siebie epoce. Świątynia, która przetrwała tyle
wieków, została zniszczona w ciągu paru godzin.
Trudno też uciec myślą przed wstrząsającą symboliką tego
pożaru, który wybuchł na początku Wielkiego Tygodnia. Tak, jak nie można było jej nie dostrzec również wówczas, gdy
trzęsienie ziemi zniszczyło katedrę i bazylikę św. Benedykta w Nursji. Nawet
jeśli pożar francuskiej katedry był celowym działaniem, to sprawcy mimo woli
wpisali się w tę dostrzegalną symbolikę. Europa stacza się w szaleństwo.
Odchodząc od Boga promuje dewiacje i postawy, które są wypaczeniem Bożego
obrazu w nas. Świat cywilizacji Zachodu, który niegdyś budował tak wspaniałe
dzieła, jakim jest zniszczona katedra Notre Dame, kręci się teraz wokół
własnego pępka, a nawet nie pępka, tylko genitaliów. Niszczenie tradycyjnych
fundamentów Europy przybiera zastraszające rozmiary, a jego przykładem jest
uderzenie w rodzinę, a więc podstawową – jak to się mówi banalnie, ale
prawdziwie – komórkę społeczną, poprzez promowanie m.in. aborcji i tzw. „małżeństw
jednopłciowych” czy związków, które już nawet nie są parodią rodziny, ale czymś
naprawdę z piekła rodem.
Symboliczne zdaje się też ocalenie relikwii Jana Pawła II i
kopii obrazu Jasnogórskiej Madonny. To nadzieja dla Polski, ale też i
ostrzeżenie. Także potężne wyzwanie. W końcu oczy katolickiego świata patrzą w
naszą stronę, a walka z chrześcijańską cywilizacją w naszym kraju przybiera
coraz bardziej na sile. W końcu doszło już i do tego, że homoseksualiści mają
własną partię, a „chrześcijańska” opozycyjna partia, która reprezentowała
niegdyś „katolicyzm łagiewnicki”, zapowiada wprowadzenie „związków
partnerskich”.
Nie sposób nie dostrzec, że pożar Notre Dame podziałał na
Francuzów jak wstrząs. Ogromne zgromadzenia modlitewne są tego przykładem.
Pytanie jednak, na ile te tłumy modlących się na ulicach Francuzów są oznaką
budzenia się autentycznej wiary, a na ile tylko ostatnimi śmiertelnymi
podrygami starej, arcykatolickiej Francji, nim zawali się ona z hukiem albo
skomleniem, opanowana przez islamski zamordyzm? Antyeuropejska i barbarzyńska
dzicz już zdążyła wyrazić swoją radość. Zresztą odezwała się także i u nas. Ale
ich na swoim blogu promować nie będę. Wulgarność ich wypowiedzi świadczy
wyraźnie o tym, jakie siły za nimi stoją, nawet jeśli sobie z tego nie zdają
sprawy, uważając, że diabeł nie istnieje. Pozostaje się jedynie za nich modlić.
Zwłaszcza o to, by dobry Pan przywrócił im rozum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz