Choć w mediach katolickich zazwyczaj panuje radosna
atmosfera w związku z odbywającym się właśnie w Rzymie synodem do spraw
młodzieży, to jednak napływające z niego tu i ówdzie informacje nie wydają się
budzić aż takiego optymizmu. Jednym z kluczowych tematów wydaje się być kwestia
np. tzw. LGBT-coś tam. Agenda LGBT zatruwa nasze życie publiczne, życie
kulturalne, edukację i wydarła się też do Kościoła. Krytykowano już w ogóle
samą zasadność użycia tego zwrotu w dokumentach synodalnych, a okazuje się, że
jest to też jeden z tematów dyskusji.
Kiedy oglądam czy czytam relacje z tego synodu, zastanawiam
się nieustannie, ku czemu to wszystko zmierza. Czy nie jest to przypadkiem
kolejny przejaw kryzysu w Kościele? Mówi się o „Kościele słuchającym”, a co z
Kościołem głoszącym niezmienną naukę Chrystusa? Mówi się o uczeniu się Kościoła
od młodych, a czy to nie Kościół raczej powinien młodych uczyć? Mówi się o
otwartości na innych, a co ze stanowczym podkreślaniem niemoralności pewnych
czynów, takich jak choćby czynny homoseksualne? Mówi się o przyjmowaniu imigrantów,
a co z ochroną własnej rodziny – zarówno tej właściwej, jak i tej większej,
jaką jest nasza ojczyzna? Miłość bliźniego nie oznacza przecież głupoty i
narażania bezpieczeństwa bliskich nam osób.
Zachęcam do śledzenia informacji o synodzie na portaluPCh24.pl. Można tutaj dowiedzieć się nieco więcej i bez tej cukierkowatej
oprawy i słodkiego ple, ple, jakie towarzyszy innym relacjom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz