czwartek, 18 października 2018

„Gietrzwałd 1877” albo jak Najświętsza Panna ocaliła Polaków przed katastrofą


To niesamowita lektura. Jedna z tych książek, które koniecznie trzeba przeczytać. „Gietrzwałd 1877. Nieznane konteksty geopolityczne” Grzegorza Brauna to wprawdzie niewielka książeczka, ale ma siłę dużej wiązki dynamitu. Powiedziałbym, że jest to rzecz w gruncie rzeczy nowatorska, że takich publikacji oczekiwałbym więcej w kraju, który mieni się krajem katolickim. Grzegorz Braun bowiem próbuje spojrzeć na objawienia Maryjne w Gietrzwałdzie w kontekście geopolitycznym i odkrywa interesujące rzeczy. Na tyle interesujące, że burzą utarte schematy myślowe i nasze spojrzenie na okres w dziejach Polski pod zaborami, który zazwyczaj jawi się jako niespecjalnie zajmujący czy burzliwy.


Braun przede wszystkim zadaje pytania, które powinien postawić sobie każdy myślący katolik: Dlaczego Matka Boża się objawiła? Czy po to, aby dać kilka pobożnych rad tylko? Dlaczego akurat w Gietrzwałdzie? Co jest takiego niezwykłego w tym miejscu, że objawiła się właśnie tam, a nie np. w Częstochowie? Dlaczego przez pierwszy dni milczała? Dlaczego objawiła się właśnie tym dziewczynkom? Dlaczego właśnie w tym, a nie w innym czasie? Czy na przykład nie mogła się objawić w roku 1887 albo kilka dni wcześniej lub później? Co to niezwykłe objawienie spowodowało? Jaki był skutek tak ogromnego napływu pielgrzymów do tej małej miejscowości itp., itd.?


Zadając te i kolejne pytania Grzegorz Braun stosuje chwyt, który jest z pewnością bardzo dobrze mu znany z technik filmowych: skupiając się na chwilę na samym objawieniu i otoczeniu, w którym do niego doszło, odjeżdża kamerą i pokazuje szerszy plan, który nagle zmienia nasze spojrzenie. A pokazując ten szerszy plan szybciutko zniża kamerę to tu, to tam i pokazuje nam i wydobywa z mroku szczegóły, o których być może w ogóle byśmy inaczej nie pomyśleli. Oto mamy żołnierzy przeprawiających się nocą z 26 na 27 czerwca 1877 roku na Dunaju. To znowu spiskowców gromadzących się we Lwowie, a potem zaraz w Wiedniu. Oto nagle widzimy kanclerza Bismarcka kopiącego własnego psa tak wściekle, że biedne zwierzę zdycha. A tu znowuż lądujemy w Londynie zaglądamy przez ramię pewnego lichwiarza do czytanego przezeń listu. A zaraz potem widzimy, jak „czerwony książę” pozuje Matejce do słynnego obrazu przedstawiającego bitwę pod Grunwaldem. I za chwilę papieża Piusa IX przemawiającego do Polaków w Rzymie. A do tego wszystkiego dochodzą nowoczesne karabinki, rozwijająca się sieć kolei żelaznej, pierwsze telefony i telegrafy, prasa donosząca o wydarzeniach na Bałkanach... Jakby tego było mało, do tego wszystkiego następuje jeszcze zmiana perspektywy czasowej, która pozwala nam zauważyć lepiej opisywane wydarzenia w kontekście zdarzeń, do których doszło czterdzieści lat później...


Naprawdę zadziwiające, ile szczegółów w tej niewielkiej przecież książeczce Grzegorz Braun potrafił pomieścić!


A kiedy spojrzymy na to wszystko ponownie, gdy kamera ponownie robi odjazd i spoglądamy z perspektywy tajnego satelity zwiadowczego, nagle okazuje się, że autor zrobił coś, co w języku angielskim określa się jako „join the dots”, a co każdy zna z dzieciństwa, kiedy połączone w odpowiedniej kolejności ołówkiem kropki, które na pozór są chaotyczne, w końcu okazują się tworzyć wyraźny obrazek.


Tyle tylko, że obraz, który się wyłania z opowieści Brauna jest niezwykle plastyczny i przekonujący – oto okazuje się, że odpowiadając na poszczególne pytania, z których część przedstawiliśmy na początku, autor stwierdza, że nie można dojść do innego wniosku, jak tylko do takiego, iż Królowa Polski ocaliła naród przed zagładą, która być może na wieki pogrzebałaby wszelką myśl o niepodległości Polski i okazałaby się straszliwą hekatombą nie tylko narodu polskiego!


Innymi słowy, pisząc o tym jedynym zadziwiającym objawieniu na terenie Polski, które do tej pory zostało oficjalnie uznane przez Kościół – dzięki solidnej pracy dwóch niemieckich duszpasterzy zresztą – Braun umiejętnie łączy dwa czynniki odgrywające w historii rolę – duchowy i materialny, Boski i ludzki, nadprzyrodzony i przyrodzony. Uwzględniając warsztat historyka, pokazuje, że można mówić o historii, uwzględniając też czynnik nadprzyrodzony i że jedno nie jest sprzeczne z drugim, a wręcz wprost przeciwnie – nagle odsłania przed nami niesamowity wymiar tego, co się tutaj dzieje, co się wydarzyło, co dzieje się niejako za kulisami historii, a o czym ci, którzy z góry odrzucają wymiar pozaświatowy, nie mają nawet najmniejszego pojęcia.


Jeśli ktoś taki jak ja, kto do tej pory traktował Gietrzwałd jako po prostu jeszcze jedno popularne miejsce kultu religijnego, nie zastanawiając się nad tym, czy jest w tym objawieniu coś głębszego, przeczyta książkę Brauna, nagle odkrywa wizję świata, która zapiera dech w piersiach. Ta książka każe też sobie zadać pytania o inne niezwykłe zjawisko religijne, które wydarzyło się w ostatnim czasie, a ma już nawet naukowe potwierdzenie – o cudach eucharystycznych w Sokółce i w Legnicy. Bo dlaczego zdarzyły się one właśnie teraz? Dlaczego akurat w Polsce i w tych dwóch odległych miejscowościach? Cóż tak specjalnego jest w tych miejscach, że właśnie tam doszło do widocznej gołym okiem przemiany chleba w Ciało i Krew naszego Pana? Dlaczego wydarzyły się one właśnie w tym, a nie w innym czasie? I cóż takiego dzieje się na świecie, że to właśnie teraz? Może kolejny badacz zajmie się tą kwestią? Gdybyż udało mu się odpowiedzieć przynajmniej na część z tych pytań!


Tymczasem sam Grzegorz Braun jest właśnie w trakcie prac nad nowym filmem o... zgadli Państwo – o Gietrzwałdzie. Z pewnością będzie to film nietuzinkowy!


Grzegorz Braun, Gietrzwałd 1877. Nieznane konteksty geopolityczne, Fundacja Osuchowa, Częstochowa 2018, wyd. II ilustrowane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz