To niesamowita lektura. Jedna z tych książek, które
koniecznie trzeba przeczytać. „Gietrzwałd 1877. Nieznane konteksty
geopolityczne” Grzegorza Brauna to wprawdzie niewielka książeczka, ale ma siłę
dużej wiązki dynamitu. Powiedziałbym, że jest to rzecz w gruncie rzeczy
nowatorska, że takich publikacji oczekiwałbym więcej w kraju, który mieni się
krajem katolickim. Grzegorz Braun bowiem próbuje spojrzeć na objawienia Maryjne
w Gietrzwałdzie w kontekście geopolitycznym i odkrywa interesujące rzeczy. Na
tyle interesujące, że burzą utarte schematy myślowe i nasze spojrzenie na okres
w dziejach Polski pod zaborami, który zazwyczaj jawi się jako niespecjalnie
zajmujący czy burzliwy.
Braun przede wszystkim zadaje pytania, które powinien
postawić sobie każdy myślący katolik: Dlaczego Matka Boża się objawiła? Czy po
to, aby dać kilka pobożnych rad tylko? Dlaczego akurat w Gietrzwałdzie? Co jest
takiego niezwykłego w tym miejscu, że objawiła się właśnie tam, a nie np. w
Częstochowie? Dlaczego przez pierwszy dni milczała? Dlaczego objawiła się
właśnie tym dziewczynkom? Dlaczego właśnie w tym, a nie w innym czasie? Czy na
przykład nie mogła się objawić w roku 1887 albo kilka dni wcześniej lub później?
Co to niezwykłe objawienie spowodowało? Jaki był skutek tak ogromnego napływu
pielgrzymów do tej małej miejscowości itp., itd.?
Zadając te i kolejne pytania Grzegorz Braun stosuje chwyt,
który jest z pewnością bardzo dobrze mu znany z technik filmowych: skupiając
się na chwilę na samym objawieniu i otoczeniu, w którym do niego doszło,
odjeżdża kamerą i pokazuje szerszy plan, który nagle zmienia nasze spojrzenie.
A pokazując ten szerszy plan szybciutko zniża kamerę to tu, to tam i pokazuje
nam i wydobywa z mroku szczegóły, o których być może w ogóle byśmy inaczej nie
pomyśleli. Oto mamy żołnierzy przeprawiających się nocą z 26 na 27 czerwca 1877 roku na Dunaju. To znowu spiskowców gromadzących się we Lwowie, a potem zaraz w
Wiedniu. Oto nagle widzimy kanclerza Bismarcka kopiącego własnego psa tak
wściekle, że biedne zwierzę zdycha. A tu znowuż lądujemy w Londynie zaglądamy
przez ramię pewnego lichwiarza do czytanego przezeń listu. A zaraz potem
widzimy, jak „czerwony książę” pozuje Matejce do słynnego obrazu
przedstawiającego bitwę pod Grunwaldem. I za chwilę papieża Piusa IX
przemawiającego do Polaków w Rzymie. A do tego wszystkiego dochodzą nowoczesne
karabinki, rozwijająca się sieć kolei żelaznej, pierwsze telefony i telegrafy,
prasa donosząca o wydarzeniach na Bałkanach... Jakby tego było mało, do tego
wszystkiego następuje jeszcze zmiana perspektywy czasowej, która pozwala nam
zauważyć lepiej opisywane wydarzenia w kontekście zdarzeń, do których doszło
czterdzieści lat później...
Naprawdę zadziwiające, ile szczegółów w tej niewielkiej
przecież książeczce Grzegorz Braun potrafił pomieścić!
A kiedy spojrzymy na to wszystko ponownie, gdy kamera
ponownie robi odjazd i spoglądamy z perspektywy tajnego satelity zwiadowczego,
nagle okazuje się, że autor zrobił coś, co w języku angielskim określa się jako
„join the dots”, a co każdy zna z dzieciństwa, kiedy połączone w odpowiedniej
kolejności ołówkiem kropki, które na pozór są chaotyczne, w końcu okazują się
tworzyć wyraźny obrazek.
Tyle tylko, że obraz, który się wyłania z opowieści Brauna
jest niezwykle plastyczny i przekonujący – oto okazuje się, że odpowiadając na
poszczególne pytania, z których część przedstawiliśmy na początku, autor
stwierdza, że nie można dojść do innego wniosku, jak tylko do takiego, iż
Królowa Polski ocaliła naród przed zagładą, która być może na wieki
pogrzebałaby wszelką myśl o niepodległości Polski i okazałaby się straszliwą
hekatombą nie tylko narodu polskiego!
Innymi słowy, pisząc o tym jedynym zadziwiającym objawieniu
na terenie Polski, które do tej pory zostało oficjalnie uznane przez Kościół –
dzięki solidnej pracy dwóch niemieckich duszpasterzy zresztą – Braun umiejętnie
łączy dwa czynniki odgrywające w historii rolę – duchowy i materialny, Boski i
ludzki, nadprzyrodzony i przyrodzony. Uwzględniając warsztat historyka,
pokazuje, że można mówić o historii, uwzględniając też czynnik nadprzyrodzony i
że jedno nie jest sprzeczne z drugim, a wręcz wprost przeciwnie – nagle
odsłania przed nami niesamowity wymiar tego, co się tutaj dzieje, co się
wydarzyło, co dzieje się niejako za kulisami historii, a o czym ci, którzy z
góry odrzucają wymiar pozaświatowy, nie mają nawet najmniejszego pojęcia.
Jeśli ktoś taki jak ja, kto do tej pory traktował Gietrzwałd
jako po prostu jeszcze jedno popularne miejsce kultu religijnego, nie
zastanawiając się nad tym, czy jest w tym objawieniu coś głębszego, przeczyta
książkę Brauna, nagle odkrywa wizję świata, która zapiera dech w piersiach. Ta
książka każe też sobie zadać pytania o inne niezwykłe zjawisko religijne, które
wydarzyło się w ostatnim czasie, a ma już nawet naukowe potwierdzenie – o cudach
eucharystycznych w Sokółce i w Legnicy. Bo dlaczego zdarzyły się one właśnie
teraz? Dlaczego akurat w Polsce i w tych dwóch odległych miejscowościach? Cóż
tak specjalnego jest w tych miejscach, że właśnie tam doszło do widocznej gołym
okiem przemiany chleba w Ciało i Krew naszego Pana? Dlaczego wydarzyły się one
właśnie w tym, a nie w innym czasie? I cóż takiego dzieje się na świecie, że to
właśnie teraz? Może kolejny badacz zajmie się tą kwestią? Gdybyż udało mu się
odpowiedzieć przynajmniej na część z tych pytań!
Tymczasem sam Grzegorz Braun jest właśnie w trakcie prac nad
nowym filmem o... zgadli Państwo – o Gietrzwałdzie. Z pewnością będzie to film
nietuzinkowy!
Grzegorz Braun, Gietrzwałd 1877. Nieznane konteksty
geopolityczne, Fundacja Osuchowa, Częstochowa 2018, wyd. II ilustrowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz