Kaliban wziął się na sposób. Udaje zwiewnego Ariela. Mimikra
jest tak doskonała, że wielu się na to nabiera. A nawet uroni łezkę współczucia
na losem Kalibana, którego ponoć uciska wredny Prospero. Mimo że Kaliban wciąż
jest tym prymitywnym stworem, który skupia się głównie na swoim pępku, a nawet
już nie na pępku, tylko na swoich organach płciowych, mimo że tarza się w
brudzie i plugastwie, stwarza pozory radosnego duszka, który skacze z kwiatka
na kwiatek. I ponownie – wielu tak go właśnie widzi. Nie czując smrodu, nie
widząc plugastwa, wołają ci sympatycy „słusznej sprawy” o uwolnienie Kalibana.
Mottem życiowym Kalibana, które przyswoił sobie od wiedźm
(być może to jedna z nich była jego matką) jest „fair is foul, and foul is fair”.
Stąd bywa nazywany z angielska „fairy”. A skoro „fairy” to pomyślał sobie, że
może wyciągnąć swe brudne łapska po dzieci i że nikt się nie zorientuje. W
końcu dzieci lubią tęczę. A na końcu tęczy zakopany jest skarb. Jako fałszywy
Ariel Kaliban postanowił, że będzie czytał dzieciom bajki i wskaże im drogę do
skarbu. W ten sposób je ze sobą oswoi. Wprawdzie dzieci, czując odór i
obrzydliwe wyziewy, bały się Kalibana. Jednak pani przedszkolanka powiedziała
im, że trzeba wszystkich tolerować i że ich odczucia to tylko złudzenie, bo
Kaliban jest zabawnym i dobrym duszkiem. A poza tym wskaże im drogę do skarbu,
jak będą grzeczne.
Dzieci więc nieufnie obsiadły Kalibana i słuchały jego
bajań. W tych bajdach Prospero był złą czarownicą, a Kaliban wesołym figlarzem.
Kaliban, śliniąc się, marzył jednocześnie, że będzie mógł wziąć ze sobą choć
jedno z tych dzieci i pokazać mu drogę do skarbu na końcu tęczy.
Kaliban zdobył sobie nawet wpływowych i możnych sojuszników,
którzy zaczęli go wspierać. Ci sojusznicy postanowili uczynić z wizyt Kalibana
w przedszkolu normę. Spotkało się to z protestami „nietolerancyjnych” rodziców,
którzy pogonili go precz. Kaliban się poskarżył. Roniąc łezkę współczucia znana
aktorka wykrzyknęła: „Łapska precz od moich dzieci!” I powierzyła je opiece
Kalibana. Aktorkę poparli piosenkarze, dziennikarze, pisarze, rzeźbiarze, poeci
i malarze. Całe piękne towarzystwo. Oni też chcieliby powierzyć swoje pociechy
opiece tego fałszywego Ariela, by je wychowywał w tolerancji i „miłości”.
Lichwiarz Shylock z tęczową brodą sypnął groszem, by wesprzeć Kalibana. Bo
Shylock też nienawidzi Prospera. Może nawet bardziej niż kupca Antonia, który
psuł mu biznes.
To chyba to wsparcie pięknego towarzystwa tak rozzuchwaliło
Kalibana, że zaczął się odgrażać. Już poczuł się mocny. Zagroził, że gdy
dojdzie do władzy, chwyci za mordę i wtrąci do ciemnej jamy każdego, kto będzie
śmiał go znieważać. Piękne towarzystwo wdzięcznie zaklaskało w dłonie. Shylock
obsypał Kalibana złotym konfetti. Ogólnie zrobiło się jakoś... śmisznie (sic!).
A tymczasem Kaliban w sekrecie, kiedy myśli, że nikt go nie
widzi, już przymierza sobie nocą czarny mundur z różową naszywką „SS”. Na półce
w szafie czeka solidny pejcz. Kaliban przecież wie, co to tolerancja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz