Prawie dwunastoprocentowy wynik Grzegorza Brauna w wyborach
na prezydenta Gdańska wydaje się być całkiem niezłym rezultatem. Zwłaszcza
jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności, w jakich przyszło kandydatowi
startować i utrudnienia, jakie napotykał niemal od samego początku tych wyborów
(problemy z uznaniem dokumentów rejestracyjnych, odwoływanie wcześniej
zarezerwowanych sal na spotkania itp.).
Z drugiej strony nie byłbym tak optymistycznie nastawiony,
jak zdają się być niektórzy komentatorzy. Było przecież tylko trzech
kandydatów, a zatem częściowo swój wynik Grzegorz Braun pewnie zawdzięcza tym,
którzy w innych okolicznościach oddaliby głos na przykład na kandydata PiS-u,
gdyby partia ta startowała w wyborach, albo np. na Piotra Walentynowicza, gdyby
udało mu się zebrać wystarczającą ilość podpisów.
Pytanie, czy gdyby Marek Skiba nie zebrał wymaganych
podpisów albo zrezygnował z kandydowania, to Grzegorz Braun uzyskałby dodatkowe
pięć procent głosów, zdobywając wynik ok. 17 procent albo wyższy? Trudno udzielić zdecydowanej odpowiedzi. Być może wyborcy ci zostaliby w domu. Trudno jednak też
na podstawie wyniku, jaki udało się osiągnąć, dojść do wniosku, że oznacza on
dwucyfrowy rezultat dla koalicji narodowo-wolnościowej w wyborach do Parlamentu
Europejskiego. Myślę, że wątpię.
Przytłaczający wynik Dulkiewicz pokazuje, że obecne status
quo w dużych miastach w dalszym ciągu będzie ciężkie do naruszenia. Ale też
trudno było się spodziewać wyniku innego, wszak od wyborów samorządowych
upłynęło zaledwie parę miesięcy (a było w nich kilka spektakularnych zwycięstw
osób o raczej szemranej reputacji), zaś z byłego prezydenta Gdańska uczyniono
niemal świętego męczennika i to niestety przy wydatnym udziale Kościoła
katolickiego i w atmosferze masowej histerii.
Podsumowując: jakikolwiek byłby wynik w wyborach do
parlamentu koalicji narodowców, partii Korwina i Pobudki, dla Grzegorza Brauna
– niezależnie od okoliczności – wybory w Gdańsku to mimo wszystko duży sukces. Dwucyfrowego
wyniku nie da się zbyć pogardliwym prychnięciem, choć budzi on zdumienie u
salonowych dziennikarzy. Miejmy nadzieję, że rezultat Brauna będzie procentować
dla sprawy polskiej i ruchu konserwatywnego – dając nadzieję wyborcom
rozczarowanym PiS-em na stworzenie jakieś sensownej alternatywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz