Pisałem już o zaskoczeniu, jakie wzbudził we mnie fakt, że
Władysław Tarnawski, rozpatrując przemiany w poszczególnych okresach twórczości
Szekspira, pisał enigmatycznie o jego „rosnącej znajomości życia i natury
ludzkiej”, natomiast nie zwrócił uwagi na to, w jakich okolicznościach
politycznych i społecznych przyszło żyć wybitnemu dramaturgowi i że to one
mogły w znacznym stopniu przyczynić się do przemian w jego twórczości.
Wspomniana już przeze mnie na tym blogu Clare Asquith w
kapitalnej książce Shadowplay przedstawia, jak te okoliczności zaważyły
na utworach Szekspira. Pamiętam toczone swego czasu dyskusje na ten temat, czy
utwory skupiające się na lokalnych problemach mogą mieć uniwersalną wymowę. Czy
zatem mogło być na przykład tak, że Mickiewicza czytaliby ludzie na całym
świecie, mimo że jego główną problematyką byłaby niewola ojczyzny, rozdartej
pomiędzy trzech zaborców? Szekspir jest znakomitym przykładem, że taka sztuka
jest możliwa. Jego dramaty o wymowie uniwersalnej, mają jednocześnie jakby „drugie
dno” – odnoszą się do ponurej rzeczywistości Anglii Elżbiety I i Jakuba I –
ponurej dla katolików (choć nie tylko) prześladowanych przez reżym.
Asquith odszyfrowuje to ukryte przesłanie i wyjaśnia,
dlaczego niektóre z utworów albo ich fragmenty są dzisiaj niezrozumiałe, a może
nawet rozumiane opacznie czy wręcz lekceważone, choć dotyczą one tak naprawdę
spraw istotnych.
Okres, którego dotyczyła cytowana przeze mnie uwaga
Tarnawskiego, był dla katolików szczególnie bolesny. Zawiodły nadzieje
pokładane w Jakubie I, nie nastąpiły rządy tolerancji religijnej, w roku 1604
zawarto pokój z Hiszpanią, a w roku 1605 doszło do spisku prochowego, który był
kolejnym pretekstem do zaostrzenia prześladowań katolików.
Autorka podaje przykład pisarza Johna Haringtona, który w
swoich utworach, licząc na zmianę kursu przez króla Jakuba, próbował w swoich
pismach przemówić do niego na rzecz tolerancji. Takim przykładem jest jego Tract
on the Succession. Clare Asquith konkluduje swoje uwagi na temat tego
autora takim oto stwierdzeniem: „Ale po odnowie prześladowań z roku 1604
Harington, jak wielu innych, dał sobie spokój z królem. Zmienił dedykację
swojej książki, kierując ją do księcia Henryka, który w tym czasie miał lat
jedenaście”.
Dalej, pisząc już ponownie o Szekspirze, autorka stwierdza:
Są krytycy, na czele których stoi Samuel Johnson, którzy
głowią się nad zadziwiającym kontrastem między następnymi trzema sztukami
Szekspira a posępnym, coraz bardziej teoretyzującym dziełem poprzednich siedmiu
lat. Szekspir zaczyna tworzyć baśnie. Pierwsza z nich, Perykles, jest
niemal dziecinie naiwna w swoim sposobie przedstawienia i formie narracyjnej –
do tego stopnia, że powszechnie się przyjmuje, iż pierwsza część sztuki jest
dziełem innego autora. Jednak, jeśli się już to wykryje, przebieg kariery Szekspira
jako katolickiego apologety dostarcza motywu dla tej nagłej przemiany. Szekspir,
wraz ze sporym gronem innych wysoce inteligentnych rówieśników, takich jak
Harington, miał właśnie poświęcić całą siłę perswazji na ponowne przedstawienie
swojej argumentacji w słowach, których zamysłem było odwołanie się do
czternastoletniego chłopca.
Chodziło oczywiście o wspomnianego już wyżej księcia Henryka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz