wtorek, 5 marca 2019

Bohuslav Reynek „Odlot jaskółek” – notatki na marginesie lektury

W zasadzie trudno mi powiedzieć, dlaczego bez wahania zdecydowałem się zamówić wybór poezji Bohuslava Reynka w tłumaczeniu Andrzeja Babuchowskiego. Są książki wokół których krążę i waham się, choć wydają się szczególnie ważne i warte lektury. Może przeważyła świadomość istnienia czeskiej poezji metafizycznej i fakt posiadania antologii tej poezji w przekładzie tego samego tłumacza (który notabene jest również poetą)? Ale z antologii tej nie pamiętam żadnego utworu tego poety. Wiem jedynie, że w jakiś sposób Reynek jest ważny.

*
Tom Odlot jaskółek, którego okładkę stanowi grafika samego autora, przyszedł dość szybko, bo już następnego dnia dzwoni do drzwi kurier z Poczty Polskiej. Przeglądam książkę, oprócz wierszy znajduję szkic Wojciecha Wencla i posłowie samego tłumacza.

W środku parę ilustracji autora, choć szkoda, że tak niewiele i w takich małych rozmiarach. Niektóre z nich to tylko fragmenty. Wszystkie czarno-białe. Nie wiem, czy mi się tak naprawdę podobają. Choć jest w nich coś tajemniczego. Jakby były tworzone przez osobę, która widzi wszystko nieostro, w przyćmionym świetle. Są tu cienie, jak w mrocznym lesie z baśni. I jest w nich coś właśnie baśniowego. Ale jednocześnie pojawiają się motywy biblijne.

Wencel przekonuje w swoim Wstępie, że Reynek jako grafik zdobył międzynarodowe uznanie, że w 2012 roku odbyła się wystawa jego prac w Pekinie, która cieszyła się ogromną popularnością, że dostrzeżono związek tych prac z religijnością autora. Trudno mi tak naprawdę docenić w pełni wartość tych grafik w samej książce. Choć zastanawia paradoks, na który autor Wstępu zwraca uwagę, a mianowicie, że katolicki poeta i artysta Reynek stał się popularny w ateistycznych Czechach i że jego sława na świecie rośnie.

Czytam w wolnej chwili wiersze Reynka. Jest parę, które mi się podobają, ale początkowo nie doznaję jakiegoś wielkiego olśnienia. Na myśl przychodzi mi cytat z wiersza Jana Polkowskiego: „szarość nad szarościami”.

*
Zaintrygowany informacją ze Wstępu Wencla, szukam w Internecie zdjęć syna Bohuslava Reynka – Daniela. To w pewnym sensie paradoks, zamiast rzucić się do poszukiwania grafik samego poety po zobaczeniu próbki jego twórczości w tomie, szukam zdjęć jego syna, które z miejsca budzą we mnie zachwyt.

Dopiero potem, poznawszy te zdjęcia Daniela Reynka, dostrzegam pewne pokrewieństwo pomiędzy jego twórczością a twórczością ojca. Wydaje mi się, że jest to skupienie się na szczególe i przyrodzie. Takie wiersze Bohuslava Reynka jak „Kasztan” czy „Zapałka w kałuży” mogę sobie znakomicie wyobrazić jako fotografie jego syna.

*
Zanurzam się w tę poezję i odkrywam coraz bardziej jej piękno. To jest piękno świata, który można określić jako „świat sakramentalny”. Rzeczywistość doczesna odsyła tutaj do rzeczywistości wiecznej. Albo ta wieczna przenika się z doczesną. Jest tu coś, co nazwałbym „myśleniem biblijnym”. Ta na pozór szara poezja okazuje się być nasycona barwami. Ale to są takie szczegóły. Na przykład czerwona plamka na tle czarnego lasu. Albo delikatne piękno piórek sikorki modrej na gałęzi.

Kiedy wreszcie odnajduję prace Bohuslava Reynka w Internecie, okazuje się, że takie one właśnie są. Tam też jest ta delikatna kolorystyka. I nie są one wcale czarno-białe, ale w kolorach sepii. Lekko brązowawe. A do tego plamki barw. To wszystko nadaje im głębi i tajemniczości. Ponownie jest to odczucie pewnej baśniowości tego świata. Z tymże słowo „baśniowość” nie oznacza nierzeczywistości, ale nieprzeniknioną głębię dopowiadaną wyobraźnią. Lub biblijnymi skojarzeniami. Szkoda, że polskie wydanie poezji Reynka nie jest opatrzone całostronicowymi kolorowanymi grafikami Reynka, które znajduję w Internecie. Pewnie niestety zaważyły koszty druku.

*
W trakcie lektury, by jakoś dookreślić tę poezję, umieścić ją w kontekście rzeczy znanych, przychodzi mi do głowy jeszcze jedno skojarzenie – katolicki poeta, tworzący na przeciwnym krańcu Europy: George Mackay Brown. U Browna rzeczywistość Orkad jest również przeniknięta myśleniem i obrazowaniem biblijnym. Na obrazy surowej przyrody północnych rejonów Szkocji nakładają się sceny biblijne. Połów ryb, uprawa ziemi, hodowla owiec – to wszystko jest rzeczywistością Orkad, którą odnajdziemy również w Piśmie Świętym.

Różnica jest może przede wszystkim taka, że u Browna ogromne znaczenie zdaje się odgrywać nie tylko przyroda i codzienne zajęcia mieszkańców północnych wysp, ale także historia. Ten wymiar historyczny jest u Browna dosyć istotny. Jest to pamięć chrześcijańskich początków w tych rejonach, czasów wikingów, minionych pokoleń. Zatem: przyroda i historia, ale także... ludzie.

U Renyka ludzie zdają się nie odgrywać jakiejś istotnej roli. To znaczy nie mamy tutaj scenek rodzajowych, nie ma nazwanych po imieniu mieszkańców okolicy. Nie ma okolicznego cmentarza i wspomnienia ani lokalnych oryginałów, ani po prostu napotykanych codziennie ludzi, trudzących się uprawą ziemi, hodowlą owiec czy innymi zajęciami. Jeśli już, to jest to sporadyczne i raczej potwierdza regułę. Nie, nie oznacza to, że ludzie nie pojawiają się w ogóle. Są przecież sceny biblijne. Jednak z prezentowanego wyboru zdaje się wynikać, że dla Reynka istotniejsza była przyroda, szczegół – dostrzeżony na gałęzi ptak, zapałka w kałuży, ćma, mała myszka, kropla deszczu...

U Reynka zdaje się w ogóle nie być wymiaru historycznego. Nie ma konkretu dat, postaci, zdarzeń. Coś takiego pojawia się sporadycznie. Jak w obrazie ruin klasztoru z utworu „Montmajour” Jest poczucie upływającego czasu, tęsknota za dzieciństwem, ale nie ma tego wymiaru historycznego. Gdzieś w otchłaniach czasu są wydarzenia z czasów Starego Testamentu i te, które dotyczą życia naszego Pana. Ale one nie są tylko w otchłaniach czasu. One dzieją się też i teraz. Nakładają się na siebie, jak obrazy w fotografiach syna Reynka.

*
Z jakiegoś powodu nie lubię tzw. prozy poetyckiej. Sama nazwa tego typu utworów to dla mnie oksymoron. Mogę sobie wyobrazić poezję wykorzystującą fragmenty prozatorskie albo prozę, w której odnajduję poetyckie inkantacje, obrazowanie, ale proza poetycka to jakiś niewydarzony stwór, którego nie bardzo pojmuję. Może garść tego typu utworów u Herberta jakoś do mnie przemawiała, ale z reguły są to rzeczy, których ani nie umiem czytać, ani do mnie nie przemawiają. Być może dlatego nie zapamiętałem żadnego utworu Reynka z antologii Babuchowskiego.

Tymczasem w tym wyborze przełamałem swój opór i czytam te poetyckie prozy i czuję ich siłę oddziaływania. Niektóre obrazy zapadają w pamięć, jak z apokaliptycznego utworu „Sąd ostateczny”. Notabene obraz zmarłych jako łowionych ryb nasuwa od razu skojarzenie z wierszem George’a Mackaya Browna „Kirkyard”, gdzie tak pisze o zmarłych:

A green wave full of fish
Drifted far
In wavering westering ebb-drwan shoals beyond
Sinker or star.

*
Bliżej Reynkowi jednak do Emily Dickinson niż do Browna. Szczegół, przyroda, kropla rosy, ptak, a nie kontekst historyczny, są dla czeskiego poety i amerykańskiej poetki istotniejsze. Tak, jakby cały świat znajdowali wokół siebie. U Reynka jednak kontekst biblijny, religijny wydaje się być wyraźniejszy niż u Dickinson. I podobnie jak u Browna powracającym motywem jest Męka naszego Pana oraz Jego narodziny. Poza tym u Reyneka widać jakby dwie tendencje – do minimalizmu środków wyrazu, do krótkiej formy, ale z drugiej strony do rozlewności poematu, do form stosowniejszych dla prozy czy hymnu.

*
Jeśli ktoś zna język angielski, warto porównać tłumaczenia Babuchowskiego z tłumaczeniami na język angielski Justina Quinna. Może to być pomocne w lepszym zrozumieniu tej poezji. Dla mnie ta poezja po angielsku brzmi szczególnie intrygująco. Co ciekawe, całkiem sporo wierszy z tomu The Well at Morning, jak jest zatytułowany anglojęzyczny wybór tej twórczości, możnaprzeczytać w Internecie. Jeśli by ktoś próbował czytać fragmenty tej książki w księgarni Amazon, to zorientowałem się, że z jakiegoś dziwnego powodu na różnych nośnikach są dostępne różne części. Chyba najwięcej wierszy mogłem przeczytać na komórce. Najgorzej było na nośniku Kindle. Notabene z dostępnego fragmentu książki dowiedziałem się, że Reynek należał w początkach swojej twórczości do „rzymsko-katolickiej sekty apokaliptycznej” (Roman Catholic apocalyptic sect), ten aspekt nie jest wspomniany w tekstach Babuchowskiego i Wencla i nie byłem w stanie dowiedzieć się na ten temat więcej. Ale też moje poszukiwania były bardzo pobieżne. Może trzeba po prostu poczytać o Josefie Florianie, który jest podany jako ten, który prowadził tę sektę?

W angielskim tłumaczeniu wierszy Reynka zamieszczono też kilka wierszy jego żony.

*
Odlot jaskółek to książka dobra na okres Wielkiego Postu. Jak wspomniałem wyżej, motyw Męki Chrystusa jest jednym z częściej się tutaj pojawiających. Notabene, gdyby nie głęboka religijność tych wierszy, można by odnieść wrażenie, że autorowi byłoby blisko do czystej rozpaczy. Nadzieję niesie też przyroda i przemienność pór roku. Tak jak u G. Mackaya Browna prace rolnicze, co zresztą jest nawiązaniem do słów Chrystusa o ziarnie, które musi obumrzeć.

Odlot jaskółek to książka również dobra na Boże Narodzenie.

To książka dobra każdą porę roku, bo każda pora roku ogląda w tym tomie swoje pogłębione odbicie.

*
Dobrze, że przekład wierszy Reynka ukazał się po polsku. Szkoda, że nie ma w dalszym ciągu polskiego wyboru wierszy George’a Mackaya Browna.


Bohuslav Reynek, Odlot Jaskółek, tłum. Andrzej Babuchowski, Arcana, Kraków 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz