Homoseksualiści i inni wykolejeńcy to grupa procentowo
niewielka i gdyby nie wsparcie finansowe oraz medialne, jakie otrzymują, nie
mieliby żadnych szans – pozostaliby tą niewielką, skrywającą swoje
„preferencje” grupką. Nie łudźmy się. Gdyby takie wsparcie finansowe i medialne
mieli na przykład ludzie ze stwardnieniem rozsianym, to dzisiaj cieszyliby się
oni taką opieką lekarską, o jakiej nawet szach perski nie mógłby sobie
zamarzyć.
Wyobraźmy to sobie tylko: idziemy na film romantyczny do
kina, a tam obowiązkowo: przynajmniej jeden z bohaterów dowiaduje się o tym, że
zdiagnozowano u niego stwardnienie rozsiane; otwieramy naszą ulubioną stronę
internetową, a tam na pierwszym miejscu wiadomości o tym, że właśnie odbyła się
kolejna „parada dumy” chorych na SM; idziemy do sklepu, a tam informacja, że
10% dochodów idzie na wspomaganie chorych na SM; oglądamy mecz, a piłkarze
noszą koszulki z logo SM jako wyraz poparcia dla potrzeb chorych na
stwardnienie rozsiane; wybory, a tu nowy prezydent miasta deklaruje, że
wybuduje jeszcze piękniejszą klinikę dla chorych na SM i przeznaczy na poprawę
warunków pacjentów dodatkowe pieniądze z budżetu; dzieci idą do szkoły, a tu
piątek SM i specjalne zajęcia na temat problemów chorych na stwardnienie
rozsiane; idziemy do pracy, a tam tydzień świadomości SM i instruktaż wczesnego
rozpoznawania objawów choroby itd., itp.
Jakoś ciężko to sobie wyobrazić? A dlaczego? Przecież ci
chorzy i nie tylko ci ze stwardnieniem rozsianym (są przecież jeszcze inne ciężkie
choroby) potrzebują dużo więcej uwagi niż osobnicy, którzy identyfikują się
przez to, w jaki sposób uprawiają seks. Wyobraźmy sobie, że te 500 000 zł,
jakie według doniesień medialnych nowe władze Warszawy już wydały na
dopieszczenie LGBT-coś-tam, zostały spożytkowane na półroczną pomoc chociażby
50 rodzinom, które borykają się z problemami finansowymi, bo mają dziecko z
przewlekłą chorobą, które wymaga całodziennej opieki! 10 000 złotych dla wielu
z nich to byłyby duży zastrzyk gotówki! A co dopiero, gdyby te wszystkie akcje,
kampanie, sterty zapisanych stron, wywiady, programy, standardy WHO, parady,
filmy, szkolenia poświęcić właśnie problemom chorych na przewlekłe choroby!
Czy trzeba lepszego przykładu hipokryzji tego całego ruchu LGBT-coś-tam
i wspierających go dziennikarzy, celebrytów, autorytetów, intelektualistów,
polityków, a nawet poniektórych „oświeconych” duchownych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz