Pisałem już na tym blogu, że obrońcy dzieci nienarodzonych
wykonali w Polsce ogromną pracę, by uświadomić społeczeństwo, że aborcja to
zabójstwo człowieka. Przeprowadzano naprawdę imponującą kampanię, a byłaby ona
jeszcze bardziej imponująca, gdyby rzekomo prawicowy rząd również się w nią
zaangażował, zamiast bać się czarnych upiorów.
Wydaje mi się jednak, że organizacje pro-life popełniają też
pewien błąd. Otóż sporo było w ostatnim czasie różnego rodzaju materiałów –
filmów wideo, artykułów, zdjęć – które miały uświadomić społeczeństwu, że
człowiek z wadami genetycznymi może wieść normalne życie. Ba! Były nawet
informacje o ludziach z zespołem Downa, którzy potrafili nie tylko prowadzić
restaurację, ale zrobić karierę naukową. To wszystko pięknie, jest jednak jedno
„ale”.
Choć takie przykłady są budujące i dają nadzieję rodzicom,
którzy borykają się z wychowaniem dzieci z wadami genetycznymi, to jednak
prawdą jest także to, że nie każdy może być Nickiem Vujicicem – człowiekiem,
który może zawstydzić wielu zdrowych ludzi, marnujących swoje życie, choć mają
obie ręce i nogi i na pozór niczego im nie brakuje. Część tych dzieci nigdy nie
osiągnie samodzielności, nigdy nie będzie grać na trąbce, surfować, grać w
piłkę, podawać pizzy, zajmować się astronomią, dawać nadzieję innym. Ale czy to
oznacza, że mają mniejsze prawo do życia?
Przekonywanie, że dzieci z wadami genetycznymi mogą wieść
takie życie lub niemal takie życie, jak każdy inny, to niebezpieczna ścieżka.
Może zaprowadzić na manowce. Cóż bowiem powiedzieć tym rodzicom, których dzieci
jednak nie rokują takich nadziei? Wydaje mi się, że organizacje antyaborcyjne
muszą wykonać jeszcze dalszą pracę. Zresztą nie tylko one – także każdy z nas,
zwłaszcza katolików, którzy wierzą w to, że każda istota ludzka ma prawo do
życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. Trzeba uświadomić
społeczeństwu, że także człowiek, który z pozoru nie jest w stanie wykonać
żadnej pożytecznej pracy, który nigdy nie będzie wieść w miarę normalnego
życia, ma także prawo do życia. Bo to nie potencjalna jakość życia, to nie
potencjalna użyteczność danego człowieka daje mu prawo, by się narodzić.
Zresztą Nick Vujicic jest też przykładem, że gdyby nawet
chcieć decydować o prawie do życia danego człowieka według kryteriów
utylitarnych, można się brutalnie pomylić. Któż mógłby przypuszczać, że dziecko
bez rąk i nóg będzie wulkanem energii, pomysłowości, że będzie surfować,
wygłaszać odczyty, a nawet założy normalną rodzinę!
Ale każdy człowiek jest dzieckiem Bożym, każdego człowieka
chce Bóg. Trudno zrozumieć, dlaczego niektórzy rodzice muszą borykać się z
takim krzyżem i dlaczego taki krzyż, jakim są wrodzone wady genetyczne, spotkał
te właśnie dzieci. Nie podważa to jednak w niczym ich godności. One też mają
prawo do życia. Nie są istotami gorszymi, choć czegoś im brakuje. Gorsze może
być tylko społeczeństwo, które takie istoty skazuje na śmierć, które nie
udziela potrzebnej im pomocy. Sądzę więc, że obok obrony ich prawa do życia, potrzebna
jest też przemyślana kampania na rzecz takiego ustawodawstwa, które ułatwiałoby
pomoc i niesienie ulgi zarówno rodzicom takich dzieci, jak i samym dzieciom. A
z tego, co wiem, niestety takie rodziny borykają się z ogromnymi problemami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz