Może wyglądać na to, że się uwziąłem na tych polityków, ale
są oni dla mnie symbolem pewnych postaw, które źle wróżą zarówno przyszłości
PiS-u, jak i przede wszystkim przyszłości Polski. A więc tak naprawdę nie
chodzi jedynie o Patryka Jakiego i Joannę Lichocką – są oni pewnego rodzaju
pars pro toto, egzemplifikacją postaw, jakie są dla mnie nie do przyjęcia w
partii stricte prawicowej.
Joanna Lichocka oskarża m.in. Kaję Godek, Jerzego
Kwaśniewskiego z Ordo Iuris, Marka Jurka czy Krzysztofa Bosaka o rozbijanie
prawicy i realizację jakiegoś programu politycznego przeciwnego PiS-owi.
Wygląda na to, że chyba szczególnie uwzięła się na Kaję Godek, bo całkiem
niedawno znowu ją zaatakowała, ale jednocześnie nie chce konsekwentnie podjąć
wyzwania i powtórzyć swych zarzutów na antenie radia w bezpośrednim starciu z
przedstawicielką projektu „Zatrzymaj aborcję”.
Joanna Lichocka tak naprawdę zachowuje się jak złodziej,
który dla odwrócenia uwagi krzyczy: „Łapać złodzieja” i wskazuje na jakiegoś
kompletnie niewinnego człowieka w nadziei, że wszyscy za nim pobiegną. Któż
bowiem tak naprawdę rozbija ową „jedność prawicy”? Ordo Iuris? Kaja Godek?
Ludzie, którzy popierają projekt „Zatrzymaj aborcję” i w większości podpisali go
rzekomo niezapoznawszy się z jego treścią? Wolne żarty! Tacy politycy, jak np.
Marek Jurek, wykazują się po prostu konsekwencją i podkreślają, że aborcja to
nie jest kwestia, w której można iść na jakieś kompromisy, bo chodzi tu o
sprawy fundamentalne, dotyczące życia ludzkiego.
Tymczasem Joanna Lichocka jest na bakier z nauką moralną
Kościoła, nienarodzone dziecko z wrodzonymi wadami nazywa „uszkodzonym płodem”,
a projekt, który zakłada ochronę takich dzieci określa „nieludzkim” (!). Czy
zatem prawicowy wyborca może z czystym sumieniem oddać na panią Lichocką swój
głos? Jako taki wyborca mogę odpowiedzieć jednoznacznie i bez wahania – NIE!
Obrona życia ludzkiego od poczęcia do chwili naturalnej śmierci jest kwestią
fundamentalną i nie mogę głosować na polityka, który te kwestie lekceważy, a
nawet głosi poglądy, które sytuują go bardziej w gronie feministek w rodzaju
Manueli Gretkowskiej czy Kazimiery Szczuki. Jeśli Lichocka faktycznie nie chce
rozbijania prawicy, niech odda swój mandat poselski i ustąpi miejsca komuś, kto
naprawdę głosi poglądy prawicowe!
Przypadek Jakiego jest również symptomatyczny. W gruncie
rzeczy nieco przypomina drogę niejakiego Misia, który w młodości wypowiadał się
o homoseksualistach per „pedały”, a gdy już dostał się dzięki prawicowym
wyborcom do Brukseli, okazało się, że byłby „more than happy” uczestniczyć w
imprezie o wyraźnie homoseksualnym charakterze. Jaki wprawdzie nie deklarował
(jeszcze?) chęci uczestnictwa w paradzie homoseksualnej, choć jest gotów
zezwolić na jej przemarsz przez Warszawę, jeśli spełni wymogi formalne, a także
nie będzie walczyć z bluźnierczą tęczą, jeśli ponownie zostanie zainstalowana
na placu (nomen omen) Zbawiciela. Uzasadnia to tym, że nie chce stolicy
„ideologicznej”. Można by jeszcze od biedy spróbować przymknąć na to oko i
stwierdzić, że wszak każdy powinien mieć prawo do demonstrowania swoich
poglądów, choć nasuwają się wątpliwości, czy akurat w tak wyuzdany sposób, jak
robią to homoseksualiści i transwestyci, i czy przymykanie oka na ewidentne zło
w miejscu publicznym jest faktycznie dobrą prawicową polityką (pisałem o tym
tutaj).
Patryk Jaki okazuje się natomiast być kompletnie na bakier z
nauką moralną Kościoła w sprawie in vitro i sugeruje możliwość finansowania in
vitro z budżetu miasta, co jest o tyle zadziwiające, że deklaruje się jako
przeciwnik aborcji i chyba jeszcze tej deklaracji nie zmienił. Jak to jest, że
jedno z drugim mu się nie kłóci, nie wiem. Widać jednak w sprawie in vitro
„zmądrzał”, tak jak Misio „zmądrzał” w sprawie homoseksualizmu. Okazuje się bowiem,
że wcześniej wydał nawet specjalne oświadczenie, w którym odcinał się od
popierania in vitro. No cóż, Misio „zmądrzał” w Brukseli, Jaki „zmądrzał”,
kiedy został kandydatem na prezydenta Warszawy. Pytanie tylko: w imię jakich
racji ma prawicowy wyborca głosować na takiego kandydata? I nie mówcie mi, że
krytycy tej kandydatury rozbijają prawicę! To Jaki ją rozbija, bo głosi poglądy
pasujące bardziej do SLD czy innego PO.
Powtórzę to, co napisałem na wstępie: Jaki i Lichocka to
egzemplifikacje problemu stojącego przed PiS: politycy, którzy nie są tak
naprawdę prawicowi, a tym samym rozbijają jedność prawicy, bo prawicowy wyborca
nie może z czystym sumieniem na nich zagłosować. Albo PiS pozbędzie się ich z
partii, albo wyborcy poszukają sobie własnych kandydatów gdzie indziej. I z
pewnością nie będzie to PO czy Nowoczesna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz