Już od dłuższego czasu mierzi mnie propaganda sukcesu
prorządowych mediów. Jakiś czas temu usunąłem ze swojej blogowej listy „Prawych
mediów” TV Republika za infantylne artykuły pisane językiem nastolatka. Teraz
mam ochotę wywalić z tej listy kolejny link do pewnej „prawicowej” strony za
uprawianą na niej właśnie propagandę sukcesu.
Dziwi mnie, że sprzyjające rządowi media, ich redaktorzy
naczelni, ich wydawcy, nie rozumieją, że w utrzymaniu się przy władzy obecnemu
rządowi może sprzyjać jedynie rozsądna krytyka jego poczynań, czyli piętnowanie
wszelkich głupich pomysłów, niedopracowanych ustaw, pochopnych poczynań, a
chwalenie tego, co naprawdę jest jego zasługą. Tymczasem mamy do czynienia z
siermiężną propagandą, od której robi mi się już niedobrze.
Przykłady? Ot choćby, kiedy rząd zmieniał błyskawicznie
ustawę pod naciskiem żydowskim, z niektórych tych mediów odzywały się wręcz
fanfary, jakby polski rząd odniósł wiekopomny sukces, a nie totalną klęskę.
Kiedy w ostatnich wyborach PiS nie zdołał odsunąć od władzy lewackich
prezydentów głównych miast Polski, czytaliśmy, że tak naprawdę partia rządząca
te wybory wygrała. Wielka klapa, jaką były obchody setnej rocznicy odzyskania
niepodległości przez Polskę, też okazały się triumfem rządu – a tak naprawdę to
ten wielki marsz w Warszawie był sukcesem ludzi, którzy w nim wzięli tłumnie
udział, i narodowców, którzy go zorganizowali po raz kolejny. To samo dotyczy
zresztą na przykład różnych idiotyzmów proponowanych przez rząd od zakazu
hodowli zwierząt futerkowych (od razu mówię: nie jestem za tym, by znęcać się
nad zwierzakami, w zimie dokarmiam ptaszki) po „przyjazne” środowisku
naturalnemu rozwiązania.
Można by na dodatek przedstawić listę problemów, których
rząd ten nie rozwiązał, jak na przykład totalne „olanie” (przepraszam za mój
język) frankowiczów (zarówno przez rząd, jak i przez prezydenta Andrzeja Dudę i
to wbrew przedwyborczym obietnicom). Albo przeciąganie sprawy zakazu aborcji
eugenicznej, kiedy ta sama władza jest w stanie w ciągu jednego dnia wprowadzić
zmiany do poprzednio ustanowionej ustawy, bo gdzieś tupnięto nogą.
Zresztą to „tupanie nogą” wydaje mi się rozlegać z różnych
stron ostatnio. Jeśli nie tupią Żydzi, to Bruksela, jak nie Bruksela, to
Amerykańska pani ambasador, która się zachowuje jak gubernator albo namiestnik
w prowincji podległej rzymskiemu imperium (ciekawe, czy Fort Trump będzie
pełnił taką rolę jak twierdza Antonia w czasach rzymskiej okupacji Izraela?) i
poucza premiera, co mu wolno wobec mediów.
Przy tym okazuje się, że w telewizji publicznej (której i
tak nie oglądam, więc w sumie niewiele mnie to obchodzi) jest również nie
najlepiej, o czym napisał ostatnio Wojciech Wencel.
Co ciekawe, dowiaduję się, że wypowiedzi np. Wojciecha
Cejrowskiego w polskiej telewizji są „sprzeczne z polską racją stanu”, bo
ośmielił się spalić flagę UE i skrytykować prezesa Kaczyńskiego za brak działań
w sprawie ochrony nienarodzonych! Czy tutaj też ktoś tupnął nogą? Może
prezydent Macron albo „wspaniały” kanadyjski premier Justin Trudeau? Temu
ostatniemu, nowoczesnemu katolikowi po kursie Alfa, z pewnością leży na sercu
dobro takiego katolickiego kraju jak Polska.