Bardzo prosto. Wystarczy zanegować ogólnie podzielaną opinię
np. na temat obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Albo sprzeciwić się
udziałowi polskich żołnierzy w wojnie, która może wybuchnąć (już wybuchła?)
między Stanami Zjednoczonymi a Iranem.
To zadziwiające, jak bardzo zero-jedynkowe jest myślenie
skądinąd inteligentnych ludzi, których poglądy w innych sprawach gotów byłbym
poprzeć. Wystarczy wejść na fora internetowe, by się o tym dobitnie przekonać.
Ogólne wrażenie jest generalnej nawalanki, a nie wymiany myśli. Jakby zarówno
zwykli „internauci”, jak i wytrawni komentatorzy polityczni tłukli się
maczugami. Tu nie bierze się jeńców. Na dodatek nie chce się dostrzec, że nawet
jeśli taki sam pogląd wyrażają np. posłowie Konfederacji i jakiejś lewicowej
partyjki, to niekoniecznie robią to z tych samych pobudek ideowych i
niekoniecznie ich cele są takie same.
Czy sprzeciw wobec obecności wojsk amerykańskich na
terytorium Polski lub zwykła jej krytyka faktycznie dyskwalifikuje kogoś, kto
taki pogląd wyraża? Czy rzeczywiście mamy powody do radości w związku z
obecnością armii amerykańskiej w Polsce? Kiedy w naszej historii obecność obcej
armii na naszej ziemi świadczyła o potędze i sile Polski? Nie mówiąc już o jej
niepodległości. Jeśli nawet faktycznie ta armia jest gwarantem istnienia
Polski, broni ją przed agresją Rosji, to czy nie jest to smutne?
Radość będziemy mogli wyrazić dopiero wówczas, kiedy ostatni
żołnierz amerykański nasz kraj opuści, a Polska ponownie będzie na tyle silna,
by stawić opór nawet najlepiej uzbrojonemu przeciwnikowi. Może zatem, zamiast
dopatrywać się „ruskich agentów” wśród krytyków stacjonowania obcych wojsk na
naszym terytorium, lepiej zastanowić się, czy nie mają oni racji i spytać, jaką
mają propozycję alternatywną?
Podobnie jest teraz, kiedy wydaje się nam grozić wojna na
dużą skalę. Niektórzy nawet wieszczą, że może się to przekształcić w III wojnę
światową. Czy obecność naszych wojsk na terenie Iraku jest faktycznie wskazana?
Czy powinniśmy w jakikolwiek sposób uczestniczyć w tym konflikcie? Czy może
raczej powinniśmy się zastanowić (i to szybko) nad wycofaniem naszych
żołnierzy? Czy nasz ewentualny udział w tej wojnie byłby udziałem w wojnie
sprawiedliwej? Stawiam tylko pytania. Jednak nawet postawienie takich pytań
może doprowadzić do kolejnej ogólnopolskiej nawalanki maczugami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz