środa, 8 stycznia 2020

Jak zostać „ruską onucą”?

Bardzo prosto. Wystarczy zanegować ogólnie podzielaną opinię np. na temat obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Albo sprzeciwić się udziałowi polskich żołnierzy w wojnie, która może wybuchnąć (już wybuchła?) między Stanami Zjednoczonymi a Iranem.

To zadziwiające, jak bardzo zero-jedynkowe jest myślenie skądinąd inteligentnych ludzi, których poglądy w innych sprawach gotów byłbym poprzeć. Wystarczy wejść na fora internetowe, by się o tym dobitnie przekonać. Ogólne wrażenie jest generalnej nawalanki, a nie wymiany myśli. Jakby zarówno zwykli „internauci”, jak i wytrawni komentatorzy polityczni tłukli się maczugami. Tu nie bierze się jeńców. Na dodatek nie chce się dostrzec, że nawet jeśli taki sam pogląd wyrażają np. posłowie Konfederacji i jakiejś lewicowej partyjki, to niekoniecznie robią to z tych samych pobudek ideowych i niekoniecznie ich cele są takie same.

Czy sprzeciw wobec obecności wojsk amerykańskich na terytorium Polski lub zwykła jej krytyka faktycznie dyskwalifikuje kogoś, kto taki pogląd wyraża? Czy rzeczywiście mamy powody do radości w związku z obecnością armii amerykańskiej w Polsce? Kiedy w naszej historii obecność obcej armii na naszej ziemi świadczyła o potędze i sile Polski? Nie mówiąc już o jej niepodległości. Jeśli nawet faktycznie ta armia jest gwarantem istnienia Polski, broni ją przed agresją Rosji, to czy nie jest to smutne?

Radość będziemy mogli wyrazić dopiero wówczas, kiedy ostatni żołnierz amerykański nasz kraj opuści, a Polska ponownie będzie na tyle silna, by stawić opór nawet najlepiej uzbrojonemu przeciwnikowi. Może zatem, zamiast dopatrywać się „ruskich agentów” wśród krytyków stacjonowania obcych wojsk na naszym terytorium, lepiej zastanowić się, czy nie mają oni racji i spytać, jaką mają propozycję alternatywną?

Podobnie jest teraz, kiedy wydaje się nam grozić wojna na dużą skalę. Niektórzy nawet wieszczą, że może się to przekształcić w III wojnę światową. Czy obecność naszych wojsk na terenie Iraku jest faktycznie wskazana? Czy powinniśmy w jakikolwiek sposób uczestniczyć w tym konflikcie? Czy może raczej powinniśmy się zastanowić (i to szybko) nad wycofaniem naszych żołnierzy? Czy nasz ewentualny udział w tej wojnie byłby udziałem w wojnie sprawiedliwej? Stawiam tylko pytania. Jednak nawet postawienie takich pytań może doprowadzić do kolejnej ogólnopolskiej nawalanki maczugami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz