W zasadzie trudno mi powiedzieć, dlaczego bez wahania
zdecydowałem się zamówić wybór poezji Bohuslava Reynka w tłumaczeniu Andrzeja
Babuchowskiego. Są książki wokół których krążę i waham się, choć wydają się
szczególnie ważne i warte lektury. Może przeważyła świadomość istnienia
czeskiej poezji metafizycznej i fakt posiadania antologii tej poezji w
przekładzie tego samego tłumacza (który notabene jest również poetą)? Ale z
antologii tej nie pamiętam żadnego utworu tego poety. Wiem jedynie, że w jakiś
sposób Reynek jest ważny.
*
Tom Odlot jaskółek
, którego okładkę stanowi grafika
samego autora, przyszedł dość szybko, bo już następnego dnia dzwoni do drzwi
kurier z Poczty Polskiej. Przeglądam książkę, oprócz wierszy znajduję szkic
Wojciecha Wencla i posłowie samego tłumacza.
W środku parę ilustracji autora, choć szkoda, że tak
niewiele i w takich małych rozmiarach. Niektóre z nich to tylko fragmenty.
Wszystkie czarno-białe. Nie wiem, czy mi się tak naprawdę podobają. Choć jest w
nich coś tajemniczego. Jakby były tworzone przez osobę, która widzi wszystko
nieostro, w przyćmionym świetle. Są tu cienie, jak w mrocznym lesie z baśni. I
jest w nich coś właśnie baśniowego. Ale jednocześnie pojawiają się motywy biblijne.
Wencel przekonuje w swoim Wstępie, że Reynek jako grafik
zdobył międzynarodowe uznanie, że w 2012 roku odbyła się wystawa jego prac w
Pekinie, która cieszyła się ogromną popularnością, że dostrzeżono związek tych
prac z religijnością autora. Trudno mi tak naprawdę docenić w pełni wartość
tych grafik w samej książce. Choć zastanawia paradoks, na który autor Wstępu
zwraca uwagę, a mianowicie, że katolicki poeta i artysta Reynek stał się
popularny w ateistycznych Czechach i że jego sława na świecie rośnie.
Czytam w wolnej chwili wiersze Reynka. Jest parę, które mi
się podobają, ale początkowo nie doznaję jakiegoś wielkiego olśnienia. Na myśl
przychodzi mi cytat z wiersza Jana Polkowskiego: „szarość nad szarościami”.
*
Zaintrygowany informacją ze Wstępu Wencla, szukam w
Internecie zdjęć syna Bohuslava Reynka – Daniela. To w pewnym sensie paradoks,
zamiast rzucić się do poszukiwania grafik samego poety po zobaczeniu próbki
jego twórczości w tomie, szukam zdjęć jego syna, które z miejsca budzą we mnie
zachwyt.
Dopiero potem, poznawszy te zdjęcia Daniela Reynka,
dostrzegam pewne pokrewieństwo pomiędzy jego twórczością a twórczością ojca.
Wydaje mi się, że jest to skupienie się na szczególe i przyrodzie. Takie
wiersze Bohuslava Reynka jak „Kasztan” czy „Zapałka w kałuży” mogę sobie
znakomicie wyobrazić jako fotografie jego syna.
*
Zanurzam się w tę poezję i odkrywam coraz bardziej jej
piękno. To jest piękno świata, który można określić jako „świat sakramentalny”.
Rzeczywistość doczesna odsyła tutaj do rzeczywistości wiecznej. Albo ta wieczna
przenika się z doczesną. Jest tu coś, co nazwałbym „myśleniem biblijnym”. Ta na
pozór szara poezja okazuje się być nasycona barwami. Ale to są takie szczegóły.
Na przykład czerwona plamka na tle czarnego lasu. Albo delikatne piękno piórek
sikorki modrej na gałęzi.
Kiedy wreszcie odnajduję prace Bohuslava Reynka w
Internecie, okazuje się, że takie one właśnie są. Tam też jest ta delikatna
kolorystyka. I nie są one wcale czarno-białe, ale w kolorach sepii. Lekko
brązowawe. A do tego plamki barw. To wszystko nadaje im głębi i tajemniczości.
Ponownie jest to odczucie pewnej baśniowości tego świata. Z tymże słowo
„baśniowość” nie oznacza nierzeczywistości, ale nieprzeniknioną głębię
dopowiadaną wyobraźnią. Lub biblijnymi skojarzeniami. Szkoda, że polskie
wydanie poezji Reynka nie jest opatrzone całostronicowymi kolorowanymi
grafikami Reynka, które znajduję w Internecie. Pewnie niestety zaważyły koszty
druku.
*
W trakcie lektury, by jakoś dookreślić tę poezję, umieścić
ją w kontekście rzeczy znanych, przychodzi mi do głowy jeszcze jedno
skojarzenie – katolicki poeta, tworzący na przeciwnym krańcu Europy: George
Mackay Brown. U Browna rzeczywistość Orkad jest również przeniknięta myśleniem
i obrazowaniem biblijnym. Na obrazy surowej przyrody północnych rejonów Szkocji
nakładają się sceny biblijne. Połów ryb, uprawa ziemi, hodowla owiec – to
wszystko jest rzeczywistością Orkad, którą odnajdziemy również w Piśmie
Świętym.
Różnica jest może przede wszystkim taka, że u Browna ogromne
znaczenie zdaje się odgrywać nie tylko przyroda i codzienne zajęcia mieszkańców
północnych wysp, ale także historia. Ten wymiar historyczny jest u Browna dosyć
istotny. Jest to pamięć chrześcijańskich początków w tych rejonach, czasów
wikingów, minionych pokoleń. Zatem: przyroda i historia, ale także... ludzie.
U Renyka ludzie zdają się nie odgrywać jakiejś istotnej
roli. To znaczy nie mamy tutaj scenek rodzajowych, nie ma nazwanych po imieniu
mieszkańców okolicy. Nie ma okolicznego cmentarza i wspomnienia ani lokalnych
oryginałów, ani po prostu napotykanych codziennie ludzi, trudzących się uprawą
ziemi, hodowlą owiec czy innymi zajęciami. Jeśli już, to jest to sporadyczne i
raczej potwierdza regułę. Nie, nie oznacza to, że ludzie nie pojawiają się w
ogóle. Są przecież sceny biblijne. Jednak z prezentowanego wyboru zdaje się
wynikać, że dla Reynka istotniejsza była przyroda, szczegół – dostrzeżony na
gałęzi ptak, zapałka w kałuży, ćma, mała myszka, kropla deszczu...
U Reynka zdaje się w ogóle nie być wymiaru historycznego.
Nie ma konkretu dat, postaci, zdarzeń. Coś takiego pojawia się sporadycznie.
Jak w obrazie ruin klasztoru z utworu „Montmajour” Jest poczucie upływającego
czasu, tęsknota za dzieciństwem, ale nie ma tego wymiaru historycznego. Gdzieś
w otchłaniach czasu są wydarzenia z czasów Starego Testamentu i te, które
dotyczą życia naszego Pana. Ale one nie są tylko w otchłaniach czasu. One
dzieją się też i teraz. Nakładają się na siebie, jak obrazy w fotografiach syna
Reynka.
*
Z jakiegoś powodu nie lubię tzw. prozy poetyckiej. Sama
nazwa tego typu utworów to dla mnie oksymoron. Mogę sobie wyobrazić poezję
wykorzystującą fragmenty prozatorskie albo prozę, w której odnajduję poetyckie
inkantacje, obrazowanie, ale proza poetycka to jakiś niewydarzony stwór, którego
nie bardzo pojmuję. Może garść tego typu utworów u Herberta jakoś do mnie
przemawiała, ale z reguły są to rzeczy, których ani nie umiem czytać, ani do
mnie nie przemawiają. Być może dlatego nie zapamiętałem żadnego utworu Reynka z
antologii Babuchowskiego.
Tymczasem w tym wyborze przełamałem swój opór i czytam te
poetyckie prozy i czuję ich siłę oddziaływania. Niektóre obrazy zapadają w
pamięć, jak z apokaliptycznego utworu „Sąd ostateczny”. Notabene obraz zmarłych
jako łowionych ryb nasuwa od razu skojarzenie z wierszem George’a Mackaya
Browna „Kirkyard”, gdzie tak pisze o zmarłych:
A green
wave full of fish
Drifted far
In wavering
westering ebb-drwan shoals beyond
Sinker or
star.
*
Bliżej Reynkowi jednak do Emily Dickinson niż do Browna.
Szczegół, przyroda, kropla rosy, ptak, a nie kontekst historyczny, są dla
czeskiego poety i amerykańskiej poetki istotniejsze. Tak, jakby cały świat
znajdowali wokół siebie. U Reynka jednak kontekst biblijny, religijny wydaje
się być wyraźniejszy niż u Dickinson. I podobnie jak u Browna powracającym
motywem jest Męka naszego Pana oraz Jego narodziny. Poza tym u Reyneka widać
jakby dwie tendencje – do minimalizmu środków wyrazu, do krótkiej formy, ale z
drugiej strony do rozlewności poematu, do form stosowniejszych dla prozy czy
hymnu.
*
Jeśli ktoś zna język angielski, warto porównać tłumaczenia
Babuchowskiego z tłumaczeniami na język angielski Justina Quinna. Może to być
pomocne w lepszym zrozumieniu tej poezji. Dla mnie ta poezja po angielsku brzmi
szczególnie intrygująco. Co ciekawe, całkiem sporo wierszy z tomu The Well at
Morning
, jak jest zatytułowany anglojęzyczny wybór tej twórczości, możnaprzeczytać w Internecie. Jeśli by ktoś próbował czytać fragmenty tej książki w
księgarni Amazon, to zorientowałem się, że z jakiegoś dziwnego powodu na
różnych nośnikach są dostępne różne części. Chyba najwięcej wierszy mogłem
przeczytać na komórce. Najgorzej było na nośniku Kindle. Notabene z dostępnego
fragmentu książki dowiedziałem się, że Reynek należał w początkach swojej
twórczości do „rzymsko-katolickiej sekty apokaliptycznej” (Roman Catholic
apocalyptic sect), ten aspekt nie jest wspomniany w tekstach Babuchowskiego i
Wencla i nie byłem w stanie dowiedzieć się na ten temat więcej. Ale też moje
poszukiwania były bardzo pobieżne. Może trzeba po prostu poczytać o Josefie
Florianie, który jest podany jako ten, który prowadził tę sektę?
W angielskim tłumaczeniu wierszy Reynka zamieszczono też
kilka wierszy jego żony.
*
Odlot jaskółek to książka dobra na okres Wielkiego Postu.
Jak wspomniałem wyżej, motyw Męki Chrystusa jest jednym z częściej się tutaj
pojawiających. Notabene, gdyby nie głęboka religijność tych wierszy, można by
odnieść wrażenie, że autorowi byłoby blisko do czystej rozpaczy. Nadzieję
niesie też przyroda i przemienność pór roku. Tak jak u G. Mackaya Browna prace
rolnicze, co zresztą jest nawiązaniem do słów Chrystusa o ziarnie, które musi
obumrzeć.
Odlot jaskółek to książka również dobra na Boże Narodzenie.
To książka dobra każdą porę roku, bo każda pora roku ogląda
w tym tomie swoje pogłębione odbicie.
*
Dobrze, że przekład wierszy Reynka ukazał się po polsku.
Szkoda, że nie ma w dalszym ciągu polskiego wyboru wierszy George’a Mackaya
Browna.
Bohuslav Reynek, Odlot Jaskółek, tłum. Andrzej
Babuchowski, Arcana, Kraków 2018.