Czytając teksty poświęcone interpretacji Kupca weneckiego,
natrafiłem na niezwykle interesujący artykuł Crystal Downing „Text as a Test:
Reading The Merchant of Venice”. O samej książce, w której ów tekst się
znajduje, mam nadzieję jeszcze na tym blogu napisać parę słów. Tymczasem
chciałbym się podzielić krótką refleksją związaną z lekturą tego szkicu.
W wielkim skrócie pani Downing stwierdza, że lekturę i
interpretację Kupca weneckiego można porównać do wyboru jednej z trzech
szkatułek, który to wybór w samym dramacie miał zdecydować o tym, kto zostanie
mężem Porcji. W zależności od tego, którą szkatułkę czytelnik wskaże, takie
będzie jego odczytanie tej komedii. Albo ujrzy trupią czaszkę, albo portret błazna,
albo jego nagrodą będzie wizerunek Porcji – i brama otwierające czytelnicze
niebo (w oryginale: „Portia”, por. łac. „porta” – brama).
Wydaje się, że nieszczęściem Szekspira jest to, że
większość, zwiedziona pozorami, otwiera złe szkatułki, a nie potrafiąc dostrzec
swojej porażki (lub może nie chcąc tego zauważyć), zadowala się tym, co
odkryła, spłycając wymowę tej wspaniałej sztuki, robiąc z niej zwykłą
polit-poprawną agitkę, antyrasistowski manifest. Wybierając pozór błyskotki,
zarówno reżyserzy, jak czytelnicy wczytują w tekst wielkiego angielskiego
dramaturga swoje własne, współczesne obsesje. Brak czytelniczej pokory, niechęć
do czytelniczego wysiłku i poświęcenia, poniesienia ryzyka odkrycia myśli dla
siebie nowej, pogoń za ułudą skutkują brakiem pogłębionego sensu tego, co widzą
lub czytają.
Pisałem już w swoich poprzednich tekstach o okładce
współczesnego tłumaczenia Kupca weneckiego, na której widnieje mężczyzna z
tęczową brodą. Przeglądając materiały związane z inscenizacją tego dramatu w
Polsce, trafiłem na plakat, a może też i zdjęcie programu teatralnego, który
promował tę sztukę we Wrocławiu. Tęczowe kolory, napisy typu „Jude raus!” i tym
podobne. Znakomity przykład tego, o czym pisze amerykańska autorka w swoim
szkicu. Zdziwiło mnie jedynie, że sam nie zapamiętałem tego plakatu z ulic
Wrocławia. Widocznie również wybierałem wówczas to, co pierwsze rzucało się w
oczy – złotą albo srebrną szkatułkę, bo przecież musiałem oglądać tę
inscenizację – zapamiętałem przyjaciół Bassania jako takich oprychów, „twardych” facetów spod
ciemnej gwiazdy, rzucających pustymi butelkami.
Traktując serio interpretację Downing, musimy dojść do
wniosku, że Szekspir w gruncie rzeczy podał klucz do swojej sztuki w samym jej
tekście. Zawarł też w niej ostrzeżenie, by nie ulegać pozorom. Tymczasem różni
interpretatorzy teatralni i filmowi kierują reflektory na Shylocka, kiedy
powinni w zasadzie eksponować te trzy szkatułki. W jednej z nich przecież tkwi
prawdziwy klucz do interpretacji Kupca weneckiego. I to wcale nie w tej, po
którą od razu wyciąga się ręka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz