poniedziałek, 21 stycznia 2019

Wrocław będzie dofinansowywał handel żywym towarem

Ubiegły tydzień przyniósł jedną szczególnie smutną wiadomość, a jest nią przegłosowanie przez wrocławskich radnych dofinansowywania z kieszeni podatnika handlu żywym towarem, który nazywa się dla niepoznaki eufemistycznie „in vitro”. Wstyd mi, że mieszkam w tym mieście, którego zresztą nie darzę jakąś szczególną sympatią (to ostatnie ma tutaj najmniejsze znaczenie).

Spodziewałem się jakiejś ostrej reakcji arcybiskupa Józefa Kupnego, odczytania na Mszach w całej diecezji oświadczenia naszego hierarchy, stanowiska Kurii. Nic takiego w zeszłą niedzielę się niestety nie stało. Być może nasz arcybiskup był zajęty w tym czasie ekumenicznymi modłami z naszymi braćmi heretykami? Może uznał, że stanowisko Kościoła jest w tej sprawie jasne i nie trzeba zajmować żadnego konkretnego stanowiska? A może się mylę? Może po prostu „młyny Kościoła bardzo powoli mielą”, abp. Kupny nie miał czasu zapoznać się dokładnie z treścią uchwały i już wkrótce potępienie decyzji radnych Wrocławia padnie z ust naszego duszpasterza? Chciałbym, aby tak było. Obawiam się, że podobnie jak w przypadku nieodpowiedzialnych, sprzecznych z nauką Kościoła katolickiego wypowiedzi Patryka Jakiego na temat in vitro, reakcją będzie milczenie.

Zdumiewająca jest krótkowzroczność naszych polityków zarówno w skali krajowej, jak i lokalnej. Nie dostrzegają oni katastrofalnych implikacji w przyszłości swoich dzisiejszych decyzji. Implikacji zarówno moralnych, jak i społecznych. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że sam prezydent Wrocławia – Jacek Sutryk – miał powiedzieć: „Mówiłem zresztą o tym wielokrotnie w trakcie samorządowej kampanii wyborczej. Jestem za życiem. I tu stawiam kropkę”. Tak! I pan Sutryk postawił kropkę na dzieciach mrożonych w ciekłym azocie! Kapitalne i horrendalne! Gdyby pan Sutryk był faktycznie za życiem, to wprowadziłby program zachęty do adopcji dzieci z domów dziecka dla par, które nie mogą począć dziecka w naturalny sposób. Ale po co? Lepiej przecież użalić się spektakularnie nad bezpłodnymi parami i zaproponować im kupno dziecka. Pieniądze z kieszeni podatnika wydaje się bardzo łatwo. Zwłaszcza na coś, gdzie sentyment i pozór odgrywają większą rolę niż rozum i autentyczne dobro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz