Szeroko komentowane słowa pani Kopacz o naftalinie i Europie
mają tak naprawdę dwa podstawowe wymiary, jeśli w ogóle o jakichś wymiarach
można przy takim pokazie buty i głupoty mówić.
Pierwszy, to stosowanie kryterium czasowego. Argument taki z
miejsca panią Kopacz skreśla z listy poważnych oponentów i partnerów do
dyskusji. Pani Kopacz wychodzi z założenia, że czas określa, co jest moralne i
niemoralne, co postępowe, a co wsteczne. Pani Kopacz nie dostrzega, że już jest
reakcjonistką, która nie tylko śmierdzi naftaliną, ale wręcz trumiennym odorem
dla następnych pokoleń. Byłej pani premier wydaje się, że jest szalenie
nowoczesna, a w rzeczywistości to, co głosi, to mówiąc słowami arcybiskupa
Fultona J. Sheena jedynie „stare błędy i nowe etykiety”.
Drugi dotyczy dokładnie jej słów o tym, byśmy „nauczyli się
żyć w Europie”. Gdyby pani Kopacz rozumiała, co oznacza słowo Europa, co się
kryje za tym tak często używanym i nadużywanym wyrazem, to pojęłaby, że to ona
jest w tej Europie barbarzyńcą i że musi nauczyć się żyć w Europie, jeśli chce
być prawdziwą Europejką. Jak powiedział Hilaire Belloc: „Europa to Kościół, a
Kościół to Europa”. Nic więcej dodawać tu nie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz