Z coraz większą przykrością obserwuję działania naszego
„prawicowego” rządu. Wprawdzie nie żałuję swojego głosu oddanego na rządzących
obecnie Polską, bo uważałem i uważam, że PO należało stanowczo odsunąć od
władzy, to jednak trudno mi powiedzieć, by rząd Zjednoczonej Prawicy był moim
rządem.
Głosując na PiS nie miałem złudzeń i wiedziałem, że nie jest
to partia moich marzeń. Przypuszczałem wręcz, że będzie to takie PO-bis, ale
uczciwsze i wychylone nieco bardziej na prawo. Miałem jednak nadzieję, że w pewnych
sferach politycy PiS-u zrobią porządek, a może nawet mnie zaskoczą i wykażą się
konsekwencją w kwestiach światopoglądowych. Z początku wydawało się nawet, że
faktycznie tak będzie. Niestety w wielu sprawach się zawiodłem.
Sądziłem, że na przykład politycy „prawicy” przywrócą
podstawowe poczucie sprawiedliwości, rozwiązując raz i na zawsze problem
lichwy, jakiej ofiarą padli tzw. „frankowicze”. Ze wszelkich obietnic w tej
sprawie wycofano się rakiem (i dotyczy to zarówno rządzącej partii, jak i samego
prezydenta, do którego kancelarii notabene wysłałem e-mail wycofujący moje
poparcie), a obecnie chyba nikt już o tym nie mówi. „Frankowicze”, na których
napuszcza się na dodatek innych kredytobiorców, zostali sami ze swoim problemem
i toczą nierówną walkę w sądach, bez wsparcia państwa, które samo zdaje się być
zakładnikiem banksterów (bo jak inaczej ocenić tę całą sytuację?). Notabene
szkoda, że w tej kwestii nie słychać również głosu Kościoła – przecież przez
wieki występował przeciwko lichwie.
Sprawa frankowiczów to jeden z głównych problemów, o których
oficjalna propaganda sukcesu, uprawiana przez media prorządowe, milczy.
Jednak choć kwestia ta (jak wiele innych) jest bardzo
istotna, to jeszcze istotniejsza jest sprawa np. aborcji. Tutaj tzw. „prawica”
zawiodła swoich wyborców, liczących na obronę cywilizacji europejskiej, czyli
po prostu cywilizacji zbudowanej przez Kościół katolicki. PiS różni od PO tylko
to, że partia ta jest hamulcową zmian, jakie następując w gwałtownym tempie w
Europie i na świecie – zmian, które są coraz szybszym staczaniem się w
barbarzyństwo, które przyniesie opłakane i katastrofalne skutki. PiS zamiast
bronić cywilizacji europejskiej i dążyć do jej odbudowy, jedynie spowalnia
zmiany prowadzące do jej destrukcji. Konsekwencją może okazać się gwałtowna
erozja, jaka nastąpiła na przykład w Irlandii, a wolty takich polityków jak
Patryk Jaki zdają się nie pozostawiać tutaj żadnych wątpliwości.
PiS obecnie, unikając tematu rozwiązania problemu aborcji
eugenicznej, wydaje się grać na tzw. mitycznego wyborcę „centrowego”, ale może
się na tej grze przejechać. Sądzę, że politycy PiS-u, a konkretnie Jarosław
Kaczyński, mylnie oceniają sytuację. Lawirowanie w kwestii aborcji nie pozyska
tej partii zwolenników, a zniechęci wyborców konserwatywnych, którzy chcą w kwestiach
światopoglądowych zdecydowania i śmiałej obrony tradycyjnych wartości, co
oznacza po prostu obronę prawdziwej cywilizacji europejskiej.
Z drugiej strony wydaje się jednak, że politycy PiS-u liczą
na to, że konserwatywny wyborca będzie w sytuacji bez wyjścia – nie mając
silnej konserwatywnej alternatywy, zaciskając z wściekłości zęby, i tak odda
swój głos na PiS, bo powrót do władzy PO czy jakiegoś innego KOD-u uzna za
gorszą katastrofę. Chciałbym, aby politycy PiS-u się pomylili. Ale gdzie ta
alternatywa? Ja takiej nie widzę, a głosu na PiS ponownie oddać nie chcę. Tak
jak nie chcę powrotu do władzy liberalnej sitwy.